Cicha Woda zaprasza

 

„Cicha woda” zaprasza


Łowiska komercyjne, na których trzeba płacić za możliwość wędkowania jak i za złapaną rybę rosną jak grzyby po deszczu. W naszym regionie mamy ich mnóstwo, a niektóre z nich na prawdę warto odwiedzić. Ja wybrałem się na stawy w Niedrzwicy Dużej, jakieś 20 km od granic Lublina.

„Cicha woda” to 3 stawy o powierzchni 8,5ha, w których pływają karpie, amury, sumy oraz szczupaki, sandacze, liny, okonie, płocie i karasie. Łowisko odwiedziłem dwukrotnie i za każdym razem wracałem zadowolony. Za pierwszym razem wybrałem się razem z Tomkiem, czołowym zawodnikiem Grand Prix Lubelszczyzny 2008. Zajęliśmy pierwsze lepsze miejsce, bez wybrzydzania, o takie o najbliższe parkingu 😉 W końcu ryby podobno są wszędzie, a chodzi nam przecież o sprawdzenie łowiska. Tomek z zestawem skróconym, ja z odległościówką przygotowani pod szybkie łapanie drobnych ryb, a kto wie, może i wpadnie jakiś bonus w postaci karpia.

   Tomek (TomCat) szykuje się do łowienia tyczką

Po wrzuceniu kilku kul zanęty ryby zaczynają brać od razu. Na początku płotki, które szybko znalazły haczyk z pinką. Ja łowię dalej, w okolicach 25-30 metra, a na brzeg lądują karasie nieco dłuższe niż dłoń. Tradycyjnie już zrobiliśmy sobie wewnętrzne zawody, przy równych rybach liczymy sztuki, ja kontra TomCat, odległościówka przeciwko tyczce.

I nagle widok, którego długo nie zapomnę, a każdy wędkarz jeśli nie widział to zna z opowiadań. Otóż przez środek stawu płynie… wędka! Karp komuś przeciągnął wędkę z jednego końca stawu na drugi! Pamiętajcie, że spodziewając się brań karpia nie można oddalać się od wędek. Już nawet półtora kilogramowy karpik potrafi agresywnie zaatakować przynętę oddalając się błyskawicznie z miejsca żerowania.

   TomCat i jego zwycięski połów – około 30 sztuk karasi i kilka płoci

Ostatnie 30 minut rywalizacji, wynik mniej więcej wyrównany, jednak nadal bez karpia w siatce. Decydujące minuty należą do Tomka, w kilkanaście minut łowi około dziesięciu rybek, głównie płotek, tym samym uzyskując lekką przewagę. Koniec czasu, wiadomo już kto wygrał, jak on to robi? 🙂

 

Drugi raz wybieram się jakieś 3 tygodnie później, człowiekowi trudno znale?ć czas kiedy nie ma urlopu 😉 Tym razem moim kompanem jest Marcin (Garsija), po zęby uzbrojony w typowy, karpiowy sprzęt. Trzy dni wcześniej pojawiła się wiadomość na Lubelskim Forum Wędkarskim, że coś zaczęło się dziać w Niedrzwicy. Jeden z forumowiczów złapał kilkanaście karpi w ciągu kilku godzin! Rewelacja, oby dzisiaj też było podobnie. Przyjeżdżamy rano, około 5 i starannie wybieramy miejsce wędkowania. Wybór padł na pierwszy staw, na prawo od parkingu. Idziemy na sam koniec, gdzie spokój i cisza, a ponad to atrakcyjne, zarośnięte brzegi.

 

   Zarośnięte brzegi, cisza i spokój. Tu na pewno kryje się niejeden karp!

Podczas rozkładania sprzętu słyszymy przewalanie się karpi, a jednak wybór okazał się trafny. Żeby jeszcze tylko rybki miały apetyt. Dziś nie będzie szybkiego łowienia, nastawiamy się wyłącznie na karpia. Garsija zaopatrzony w dwie karpiówki, mocne kołowrotki, a na nich żyłka o średnicy 0,30mm. Jedna wędka z koszyczkiem i 2 ziarnkami kukurydzy na haku, druga to tzw. metoda i kulka proteinowa o zapachu truskawki na zestawie włosowym. Ja znowu łapię odległościówką, żyłka główna to 0,16 a przypon 0,12, jednak tym razem zanęta przygotowana już pod karpia, mnóstwo kukurydzy i pelletu w 2 smakach. Zanęta ma jedynie pomóc w lepieniu kul, które będę wystrzeliwał z procy w kierunku spławika.

Na ryby długo nie trzeba było czekać, Marcin łapie pierwszego karasia –

rozmiar identyczny jak 3 tygodnie temu, czyli spokojnie ponad dłoń. Ja na haczyk zakładam pinkę. Jestem ciekawy, czy tu też jest

   Kukurydza plus pellet oraz przemoczona, klejąca zanęta

wszędobylska płoć. Spławik znika pod wodą i jest! Malutka płotka, a później kolejna i kolejna. Garsija ma branie na kulkę proteinową zarzuconą tuż obok zarośniętego brzegu po prawej stronie. Jest! Półtorakilogramowy karp ląduje szybko w podbieraku. Mocna żyłka i karpiowy kij umożliwiają spokojny, siłowy i szybki hol zaciętego karpia. Nie ma na co czekać, w końcu ja też przyjechałem połowić karpi, a nie bawić się z płotkami 😉 Zmieniam przypon z większym haczykiem, na którego zakładam dwa ziarnka kukurydzy z puszki. Staram się jak najdokładniej zanęcić procą punkt, w którym umieszczam spławik. Kilkanaście minut oczekiwania, chociaż pozbyłem się płoci, dwa ziarna to za dużo jak na jej mały pyszczek 🙂 Nagle spławik błyskawicznie chowa się pod lustrem wody, zacinam i jest! To na pewno karp, hamulec już zaczyna grać swoją melodię 🙂 Staram się odejść około 10 metrów w lewo, tak aby mieć miejsce na holowanie karpia bez ryzyka zaplątania w żyłkę z wędki Marcina. Po około 15 minutach walki, kilku odjazdach spod samego brzegu udaje się umieścić karpia w podbieraku! Hol takiej ryby na delikatniejszym sprzęcie wymaga opanowania i cierpliwości, przypon o grubości 0,12 poradził sobie znakomicie jeszcze kilkakrotnie tamtego dnia.

   Mój pierwszy karp w podbieraku

Co kilka minut słyszymy plusk wody w różnych miejscach stawu, tu musi być mnóstwo karpia! Całe szczęście, że ma ochotę żerować. Długo nie musimy czekać, kolejne branie i kolejne karpie lądują na brzegu. Czasami na kukurydzę złapie się karaś. Łowisko trzeba stale donęcać, żerujący karp błyskawicznie radzi sobie z tym, co znajdzie na dnie.

Słońce jest coraz wyżej, zapowiada się upalny dzień. Dodatkowo nasze ciała podgrzewają emocje, gdyż karpie nadal mają apetyt. Co prawda brania już nie są takie zdecydowane, po kilku pustych zacięciach trzeba odczekać dłuższą chwilę, karpie zaczynają „cmokać” haczyk, a spławik tańczy niczym przy braniu lina. Raz delikatne podtopienie, później delikatne wynurzenie… Branie trwa kilkanaście sekund, za wcześne zacięcie kończy się niepowodzeniem. Spławik nagle zdecydowanie znika pod lustrem wody, to jest ten moment i jest! Kolejny karp skusił się na dwa ziarna kukurydzy. Ten ma prawie 50 cm i 2,10 kg wagi, wstyd się przyznać ale… to mój osobisty rekord jeśli chodzi o karpia 🙂

   Łowiąc na granicy wytrzymałości żyłki pamiętaj o odpowiednim ustawieniu hamulca. Nie rób nic na siłę, kontroluj odjazdy ryby i powoli podciągaj ją bliżej brzegu

Powoli trzeba wracać do domu. Muszę przyznać, że oba wyjazdy trzeba zaliczyć do udanych. Za pierwszym razem celem było szybkie łapanie karasi i płotek, drugi wyjazd to już spokojne oczekiwanie na karpie. Marcin i ja złapaliśmy po 6 karpi, dodatkowo po kilka karasi. Na pewno jeszcze tu kiedyś wrócę, może ze spinningiem? Zapraszam was na to łowisko, przyjeżdzajcie z całą rodziną, znajdzie się miejsce na grilla i mały rodzinny piknik nad wodą. I oby karp wam dopisał, zabrałem ze sobą jedną sztukę i okazał się bardzo smaczny!

Zapraszam was na oficjalną stronę internetową łowiska komercyjnego „Cicha Woda” w Niedrzwicy Dużej, którą znajdziecie pod adresem:

http://cichawoda.com.pl/

 

Warty odnotowania jest fakt, że rekordzista w danym roku, cały następny sezon łowi za darmo! Myślę, że to bardzo ciekawy pomysł, pamiętajcie jednak aby po zgłoszeniu rekordowej ryby jak najszybciej wypuścić okaz z siatki z powrotem do wody. Niech walka z rekordową rybą da radość kolejnemu wędkarzowi odwiedzającego łowisko.

 

 


 

   Garsija ze swoim karpiem

 

   Autor artykułu ze swoim rekordowym karpiem 😉