Klub "Expert" Lublin
Moderator: Malak
-
- kijanka
- Posty: 23
- Rejestracja: 19 lut 2009, 20:24
Dziękuję Piotruś. Pełne wyniki na stronie http://www.klubspinningowy.pl
Ostatnie spinningowe spotkanie nad Wisłą na pewno nie możemy zaliczyć do udanych. Dla tego by odrobić straty życzę wam tylko takich rybek.
Uploaded with ImageShack.us
Oczywiście nie pogardzimy by poprawić swoją sytuację w cyklu zawodów Grand Prix OL i tym gatunkiem.
Uploaded with ImageShack.us
Ale chyba te ryby podobają mi się najbardziej,
Uploaded with ImageShack.us
połamania wędek, pozdrawia Waldek
Uploaded with ImageShack.us
Oczywiście nie pogardzimy by poprawić swoją sytuację w cyklu zawodów Grand Prix OL i tym gatunkiem.
Uploaded with ImageShack.us
Ale chyba te ryby podobają mi się najbardziej,
Uploaded with ImageShack.us
połamania wędek, pozdrawia Waldek
- Przemek. Ł
- VIP
- Posty: 2760
- Rejestracja: 22 gru 2007, 15:23
- Lokalizacja: Lublin
- Kontaktowanie:
- Przemek. Ł
- VIP
- Posty: 2760
- Rejestracja: 22 gru 2007, 15:23
- Lokalizacja: Lublin
- Kontaktowanie:
-
- senior
- Posty: 1572
- Rejestracja: 05 kwie 2010, 11:05
- Lokalizacja: Lublin
hey wiecie cos moze o gp. w spiningu wczoraj sie odbylo na zalewie ciekawi mnie co bralo i czy wogule cos sie trafilo.Nie wiedzialem gdzie napisac tego posta a nie bede zakladal nowego tematu bo to bez sensu a wiem ze druzyna experta startowala.Napiszcie co nie co z gory dzieki
Przemek Niećko 1984. Haczyk Lublin
Chciałem podziękować Maćkowi za towarzystwo na dzisiejszym wędkarskim wypadzie. Dzięki temu jestem bogatszy o kolejne fajne fotki.
Uploaded with ImageShack.us
Przy okazji pokażę wam trofeum Jędrusia które zostało złowione w Polsce, w okolicach Lublina i nie pochodzi również z łowiska specjalnego a zarazem mierzył jedyne 66cm.
Uploaded with ImageShack.us
Jędruś nie umieścił tego zdjęcia sam tylko z tego powodu że obawiał się komentarzy i możecie mi wierzyć że nie jest jedyny który podobnie myśli. Bardzo żałuję bo prawdopodobnie te same komentarze zniechęciły nawet Piotrka "Skałka" do umieszczania zdjęć, mówi się trudno, więcej informacji pozostanie w wąskim gronie kluby.
Uploaded with ImageShack.us
Przy okazji pokażę wam trofeum Jędrusia które zostało złowione w Polsce, w okolicach Lublina i nie pochodzi również z łowiska specjalnego a zarazem mierzył jedyne 66cm.
Uploaded with ImageShack.us
Jędruś nie umieścił tego zdjęcia sam tylko z tego powodu że obawiał się komentarzy i możecie mi wierzyć że nie jest jedyny który podobnie myśli. Bardzo żałuję bo prawdopodobnie te same komentarze zniechęciły nawet Piotrka "Skałka" do umieszczania zdjęć, mówi się trudno, więcej informacji pozostanie w wąskim gronie kluby.
Mnie osobiście upały wykańczają i z tego powodu głównie szukam schronienia w cieniu drzew nad brzegami rzek.
Uploaded with ImageShack.us
Tym razem towarzyszył mi Czaki który stwierdził " było fajnie " nie ze względu na panującą tęperaturę lecz oczywiście wyniki ale o to proszę pytajcie jego. Wędkował nowym kijkiem.
Uploaded with ImageShack.us
Tym razem towarzyszył mi Czaki który stwierdził " było fajnie " nie ze względu na panującą tęperaturę lecz oczywiście wyniki ale o to proszę pytajcie jego. Wędkował nowym kijkiem.
Poziom wody na naszych rzekach znacznie się zmienił i ustabilizował a i ryby zaczynają coraz lepiej sobie poczynać.
Uploaded with ImageShack.us
lecz jutro spotkamy się nad ZZ Mistrzostwa OL w dyscyplinie spinningowej. Grand Prix Lubelszczyzny nie okazuje się dla Klubu łagodne więc może Mistrzostwa Okręgu ? dla tego życzę wam pasjonujących holi
Uploaded with ImageShack.us
i dużych ryb
Uploaded with ImageShack.us
Nie łówcie tylko takich ryb przy użyciu spinningu
Uploaded with ImageShack.us
Pozdrawiam Waldek
Uploaded with ImageShack.us
lecz jutro spotkamy się nad ZZ Mistrzostwa OL w dyscyplinie spinningowej. Grand Prix Lubelszczyzny nie okazuje się dla Klubu łagodne więc może Mistrzostwa Okręgu ? dla tego życzę wam pasjonujących holi
Uploaded with ImageShack.us
i dużych ryb
Uploaded with ImageShack.us
Nie łówcie tylko takich ryb przy użyciu spinningu
Uploaded with ImageShack.us
Pozdrawiam Waldek
Od kilkunastu lat uczestnicząc w MO Lubelskiego w dyscyplinie spinningowej tradycyjnie na łodzi goszczę łowcę największej ryby zawodów lub Mistrza Okręgu. Ta tradycja oczywiście i dzisiaj miała miejsce czyli partner łowiąc trzy ryby, szczupaka i dwa okonie wygrał pierwsza turę, udowadniając po raz kolejny że jesteście lepszymi spinningistami niż ja sam tylko potrzebna jest do zrealizowania tego celu moja obecność. Istnieje mały promy nadziei gdyż łowiąc identyczną ilość ryb oraz te same gatunki uplasowałem się na trzecim miejscu, lecz to tylko nadzieja biorąc pod uwagę moje szczęście. Dziesięć osób złowiło ryby w tym tylko jednego sandacza, biorąc pod uwagę temperaturę oraz brak wiatru w czasie skróconej do pięciu godzin tury to całkiem niezłe. W tej dziesiątce znajduje się jeszcze "Gapik" tak więc trzymajcie kciuki. Pozdrawiam Waldek.
Na forum bez względu na wiek jestem Waldek a nie pan, Bardzo proszę nie postarzajcie mnie i dziękuję za szacunek.
Uploaded with ImageShack.us
Na forum bez względu na wiek jestem Waldek a nie pan, Bardzo proszę nie postarzajcie mnie i dziękuję za szacunek.
Uploaded with ImageShack.us
Mistrzostwa Okręgu Lubelskiego już za nami. Gratuluję wszystkim zwycięzcom oraz uczestnikom że w tych szczególnych warunkach pogodowych wytrwali do końca w tak dobrej formie jak na zawodników przystało, fotka na potwierdzenie.
Uploaded with ImageShack.us
Ale na tym zdjęciu widać prawdziwego zwycięzce aż się boję myśleć co będzie za kilka lat.
Uploaded with ImageShack.us
Łukasz również mnie nie zawiódł, dziękuję .
Uploaded with ImageShack.us
pozdrawiam Waldek
Uploaded with ImageShack.us
Ale na tym zdjęciu widać prawdziwego zwycięzce aż się boję myśleć co będzie za kilka lat.
Uploaded with ImageShack.us
Łukasz również mnie nie zawiódł, dziękuję .
Uploaded with ImageShack.us
pozdrawiam Waldek
Komentarze odnośnie MO spinningowych proszę wpisywać tutaj:
http://www.wedkarstwo-lublin.pl/forum/v ... 9335#39335
Nie ma co Expertom zaśmiecać tematu, ale wszystkich spinningistów zapraszam do dyskusji w poruszonej wcześniej kwestii (link wyżej)
http://www.wedkarstwo-lublin.pl/forum/v ... 9335#39335
Nie ma co Expertom zaśmiecać tematu, ale wszystkich spinningistów zapraszam do dyskusji w poruszonej wcześniej kwestii (link wyżej)
Tomasz Samoń '81
Koło PZW Lublin Haczyk
Koło PZW Lublin Haczyk
Dzięki Marek za gratki Trochę spóźnione ale dopiero wróciłem do Lbna po zawodach :)
Łukasz Gapski, Klub Expert, Koło Daewoo
http://www.pzw.org.pl/wksexpertlublin/
http://www.pzw.org.pl/wksexpertlublin/
Przez chwilę zauważyłem Piotrek, twoją obecność na forum. Może napiszesz chociaż dwa słowa jak i co w wodzie piszczy. Moich zdjęć oraz wypowiedzi na pewno mają dość, od czasu do czasu umieszczę Przemka jego jeszcze trawią więc z tego powodu namówiłem go na małą wędkarską relację i oby jak najszybciej się pojawiła. W tym wszystkim brakuje mi jednak Ciebie nie wspomnę o reszcie klubowej!!! milczącej reszcie.
Uploaded with ImageShack.us
rybka złowiona nad ZZ
Uploaded with ImageShack.us
rybka złowiona nad ZZ
No to zmotywowany przez Waldka pisze kilka słów na temat małej wędkarskiej wyprawy....
"Kilka" dni temu; miałem okazje spędzić bardzo miłe chwile nad niezwykle urokliwym zbiornikiem. Wyprawa ta miała mieć charakter iście relaksacyjny, więc i przygotowania do niej przebiegły bardzo łagodnie. Prawie w ostatniej chwili nastąpiło pakowanie wszystkich niezbędnych rzeczy: ubrań, wędek, kołowrotków i przynęt wędkarskich. Wyprawa pod kryptonimem „Szwecja” od razu na myśl przywodziła wielkie szczupaki biorące praktycznie wszędzie nawet z pomostu i to na ogromne przynęty tak łapczywie i pazernie, że już na wstępie zacząłem się ich trochę bać. Ale nic to, nie posiadałem w swojej kolekcji ani jednego kija, który by mógł sprostać tym wymogom i zabrałem po prostu to co miałem, czyli sprzęt jaki wykorzystuje do połowu jazi, kleni czy okoni, a w skrajnych przypadkach szczupaków czy sandaczy nad naszym zalewem, do tego z pół kilograma przeróżnych główek, kilka już wiekowych obrotówek i woblerów które powinny chyba stać na specjalnych statywach na wystawach niż lądować w wodzie celem skuszenia jakiegoś drapieżnika (chodzi o ich wielkość). Dzień wyjazdu.
Super sprawa, emocje jak za młodych lat przed pierwszymi wyprawami na nieznane łowiska, opowieści, wspomnienia, to wszystko biegało po mojej głowie, no i wszędobylskie pytanie czy oby te przynęty które zabrałem nie będą za małe, no bo jak będą brały....? i to same metrowe? będę bez szans! no bo co nosem będzie to wciągał? Droga minęła szybko i przyjemnie (dłuższą część przespałem na tylnym siedzeniu), krótkie 18 godzin na promie (w międzyczasie mała impreza do białego rana) i jesteśmy na szwedzkiej ziemi.
Na razie bez emocji słodkie południe, jest czas, luzik, ale z każdym kilometrem, z każdą miniętą rzeczką czy jeziorem wzrastała chęć jak najszybszego dotarcia nad wodę i choćby na chwilę, jeszcze dziś zmierzenia się z legendami tych wód. Wreszcie dotarliśmy, jest nasz camp! Temperatura ok. 20 stopni - jak dla mnie rewelacja! Całkiem sprawnie się kwaterujemy – brygada z którą miałem przyjemność być na tej wyprawie to chłopaki otrzaskane w bojach na takich łowiskach, więc organizacyjnie wszystko dopięte na ostatni guziczek! Jak w wojsku!
Chwila prawdy – rozmowa z lokalnym mistrzem, przewodnikiem i opiekunem tego łowiska, co słychać na łowisku? Ano nie za wiele..., bierą się Panie takie koło metra szczupaki, łowią kilowe okonie na "małe" 9 cm kopytka no i jak się trafi to i sandacz ot taki z 10 kg. Ocho! Cienienie skoczyło jakbym zagryzł garść ziaren dobrze palonej kawy i zapił to od razu wrzątkiem. Ale, ale ... chwila na ochłonięcie. Powoli wracam na Ziemię - kilka słów na temat samego jeziora i ... wskazówki jak pływać aby się nie rozbić!!!! Co? Rozbić?? Jak się okazało całe jezioro wręcz usiane było kamieniami a raczej głazami wielkości przypominającej niemal górę lodową z jaką zderzył się Titanic.
Dostaliśmy więc mapy barymetryczne jeziora, z zaznaczonymi trasami oraz najbardziej niebezpiecznymi rejonami,
kilka bankówek zostało zakreślonych, krótka instrukcja obsługi łódek i z drżącym głosem wróciłem do chłopaków zapytać czy nie miałby któryś ochoty jeszcze dziś wypłynąć na mały rekonesans? Znalazłem chętnych, no to jazda! Po dwóch na łódkę, krótkie losowanie kto na dziobie kto sternikiem i ... odpalamy. I tu nastąpiło pierwsze zdziwienie: ta woda płynie!
Wiedzieliśmy że jest to zbiornik na rzece ale nie rzeka która jest zbiornikiem! No to kilka przepłynięć z echosondą celem zobrazowania ukształtowania dna i kolejne ocho! - dno jest tak różnorodne jakiego jeszcze w życiu nie widziałem, dołki górki i dolinki od pół do ponad dziesięciu metrów, czasami prawie pionowe urwiska na kilka metrów, kurka wodna i gdzie tu płynąć żeby się przypadkiem nie rozbić i jeszcze coś złowić? W oddali widać czcinki – ocho! to będzie dobry rejon na początek.
Stajemy na ok. 3m, kotwica do wody i uzbrajamy kije, drżącą ręką wiąże wolframik i zakładam dużego (jak dla mnie) 7cm twistera. Szybki rzut, chwila kontrolowanego opadu i..... nic, hmm ... co to metrowce wyginęły?, ale spoko to przecież pierwszy rzut, no to kolejny i ... lekkie smyrnięcie – oj to po roślince przejechałem. Dalej nic. Wykonujemy jeszcze kilka rzutów i wniosek jeden: wszystkie wyłapane! Wpływamy w gęściejsze trzciny i wreszcie jest ... u Marcina na wędce melduje się pierwszy szwedzki wspaniale ubarwiony .... czterdziesto-centymetrowy gigant. No dobra ... może narybek się wygrzewa na płyciznach a mamuśki siedzą głębiej. Jeszcze kilka rzutów w trzcinkach, co owocuje kilkoma kolejnymi małymi rybkami (max. 55 cm) i wypływamy na otwartą wodę. A tam, nic kompletnie nic, cisza, głucho, totalne bezrybie, kolejne napłynięcie i nic, znajdujemy jakiś mały stok na 7m głębokości, pierwszy rzut, opadnięcie przynęty poderwanie i na plecionce czuję słodkie pstryyyyk, pewne zacięcie .... jest, ... ooooo ten jest fajniejszy i na pewno ma więcej centymetrów niż ten trzcinowy narybek! Szybki hol i koło łódki melduje się .... ok.70 cm rybcia, ładnie i szybko odhaczona wraca w doskonałej kondycji do wody.
No ale gdzie te metrowe szczupaki, gdzie 10-cio kilowe sandacze, gdzie i półmetrowe okonie???? W kolejnym napłynięciu natrafiamy na niemal pionową ścianę wynoszącą się z 5 metrów do niecałego metra, pierwsze wrażenie: echosonda coś szwankuje, ale nie – wszystko jest ok, po kilku rzutach faktycznie okazuje się być prawie pionową ścianą. Marcinowi udaje się przy niej trafić ładnego, grubo ponad trzydziesto-centymetrowego okonia – a więc są tylko trzeba ich poszukać!!! Zapada wieczór - jest ok. 20 godziny, a my wciąż nienałowieni, ale jest jeszcze dość widno więc podpływamy do kręcących się nieopodal chłopaków: Arka i Waldka i wymieniamy informacje, mówimy im o kilku szczupaczkach jakiś pojedynczych okonkach a oni .... studnia, nic - kilka godzin pływania również bez kontaktu z metrowcami! Oj coś mi się widzi że jak zwykle nie będzie łatwo złowić te rybki – pomyślałem sobie – pomimo że to przecież Szwecja ! Powoli zapada zmrok więc spływamy do przystani, na dzisiaj koniec!
Spływając obserwujemy jakieś spławiające się duże ryby, lecz nie możemy ich zidentyfikować, ani to karpie ani to leszcze a jak tak to bardzo grube i ważą chyba po 10 kilo każdy (nadmienię w tej chwili jedynie, że rozwiązanie tego zjawiska było ogromnym zaskoczeniem dla nas wszystkich, coś na wzór potwora z Loch Ness, lecz tą zagadkę udało się nam rozwikłać dopiero pod sam koniec wyjazdu). Pierwszy dzień zakończony, jeszcze „wieczorna integracja” przy doskonałej kolacji i ... siup do łóżka lub na pobliskie drzewo jak w moim przypadku .
Jak się później okazało kolejne dni zmieniły całkowicie obraz tego jeziora i worek z rybami się wreszcie rozwiązał ..., ale to jak do tego doszło napisze w kolejnej części tej relacji....
"Kilka" dni temu; miałem okazje spędzić bardzo miłe chwile nad niezwykle urokliwym zbiornikiem. Wyprawa ta miała mieć charakter iście relaksacyjny, więc i przygotowania do niej przebiegły bardzo łagodnie. Prawie w ostatniej chwili nastąpiło pakowanie wszystkich niezbędnych rzeczy: ubrań, wędek, kołowrotków i przynęt wędkarskich. Wyprawa pod kryptonimem „Szwecja” od razu na myśl przywodziła wielkie szczupaki biorące praktycznie wszędzie nawet z pomostu i to na ogromne przynęty tak łapczywie i pazernie, że już na wstępie zacząłem się ich trochę bać. Ale nic to, nie posiadałem w swojej kolekcji ani jednego kija, który by mógł sprostać tym wymogom i zabrałem po prostu to co miałem, czyli sprzęt jaki wykorzystuje do połowu jazi, kleni czy okoni, a w skrajnych przypadkach szczupaków czy sandaczy nad naszym zalewem, do tego z pół kilograma przeróżnych główek, kilka już wiekowych obrotówek i woblerów które powinny chyba stać na specjalnych statywach na wystawach niż lądować w wodzie celem skuszenia jakiegoś drapieżnika (chodzi o ich wielkość). Dzień wyjazdu.
Super sprawa, emocje jak za młodych lat przed pierwszymi wyprawami na nieznane łowiska, opowieści, wspomnienia, to wszystko biegało po mojej głowie, no i wszędobylskie pytanie czy oby te przynęty które zabrałem nie będą za małe, no bo jak będą brały....? i to same metrowe? będę bez szans! no bo co nosem będzie to wciągał? Droga minęła szybko i przyjemnie (dłuższą część przespałem na tylnym siedzeniu), krótkie 18 godzin na promie (w międzyczasie mała impreza do białego rana) i jesteśmy na szwedzkiej ziemi.
Na razie bez emocji słodkie południe, jest czas, luzik, ale z każdym kilometrem, z każdą miniętą rzeczką czy jeziorem wzrastała chęć jak najszybszego dotarcia nad wodę i choćby na chwilę, jeszcze dziś zmierzenia się z legendami tych wód. Wreszcie dotarliśmy, jest nasz camp! Temperatura ok. 20 stopni - jak dla mnie rewelacja! Całkiem sprawnie się kwaterujemy – brygada z którą miałem przyjemność być na tej wyprawie to chłopaki otrzaskane w bojach na takich łowiskach, więc organizacyjnie wszystko dopięte na ostatni guziczek! Jak w wojsku!
Chwila prawdy – rozmowa z lokalnym mistrzem, przewodnikiem i opiekunem tego łowiska, co słychać na łowisku? Ano nie za wiele..., bierą się Panie takie koło metra szczupaki, łowią kilowe okonie na "małe" 9 cm kopytka no i jak się trafi to i sandacz ot taki z 10 kg. Ocho! Cienienie skoczyło jakbym zagryzł garść ziaren dobrze palonej kawy i zapił to od razu wrzątkiem. Ale, ale ... chwila na ochłonięcie. Powoli wracam na Ziemię - kilka słów na temat samego jeziora i ... wskazówki jak pływać aby się nie rozbić!!!! Co? Rozbić?? Jak się okazało całe jezioro wręcz usiane było kamieniami a raczej głazami wielkości przypominającej niemal górę lodową z jaką zderzył się Titanic.
Dostaliśmy więc mapy barymetryczne jeziora, z zaznaczonymi trasami oraz najbardziej niebezpiecznymi rejonami,
kilka bankówek zostało zakreślonych, krótka instrukcja obsługi łódek i z drżącym głosem wróciłem do chłopaków zapytać czy nie miałby któryś ochoty jeszcze dziś wypłynąć na mały rekonesans? Znalazłem chętnych, no to jazda! Po dwóch na łódkę, krótkie losowanie kto na dziobie kto sternikiem i ... odpalamy. I tu nastąpiło pierwsze zdziwienie: ta woda płynie!
Wiedzieliśmy że jest to zbiornik na rzece ale nie rzeka która jest zbiornikiem! No to kilka przepłynięć z echosondą celem zobrazowania ukształtowania dna i kolejne ocho! - dno jest tak różnorodne jakiego jeszcze w życiu nie widziałem, dołki górki i dolinki od pół do ponad dziesięciu metrów, czasami prawie pionowe urwiska na kilka metrów, kurka wodna i gdzie tu płynąć żeby się przypadkiem nie rozbić i jeszcze coś złowić? W oddali widać czcinki – ocho! to będzie dobry rejon na początek.
Stajemy na ok. 3m, kotwica do wody i uzbrajamy kije, drżącą ręką wiąże wolframik i zakładam dużego (jak dla mnie) 7cm twistera. Szybki rzut, chwila kontrolowanego opadu i..... nic, hmm ... co to metrowce wyginęły?, ale spoko to przecież pierwszy rzut, no to kolejny i ... lekkie smyrnięcie – oj to po roślince przejechałem. Dalej nic. Wykonujemy jeszcze kilka rzutów i wniosek jeden: wszystkie wyłapane! Wpływamy w gęściejsze trzciny i wreszcie jest ... u Marcina na wędce melduje się pierwszy szwedzki wspaniale ubarwiony .... czterdziesto-centymetrowy gigant. No dobra ... może narybek się wygrzewa na płyciznach a mamuśki siedzą głębiej. Jeszcze kilka rzutów w trzcinkach, co owocuje kilkoma kolejnymi małymi rybkami (max. 55 cm) i wypływamy na otwartą wodę. A tam, nic kompletnie nic, cisza, głucho, totalne bezrybie, kolejne napłynięcie i nic, znajdujemy jakiś mały stok na 7m głębokości, pierwszy rzut, opadnięcie przynęty poderwanie i na plecionce czuję słodkie pstryyyyk, pewne zacięcie .... jest, ... ooooo ten jest fajniejszy i na pewno ma więcej centymetrów niż ten trzcinowy narybek! Szybki hol i koło łódki melduje się .... ok.70 cm rybcia, ładnie i szybko odhaczona wraca w doskonałej kondycji do wody.
No ale gdzie te metrowe szczupaki, gdzie 10-cio kilowe sandacze, gdzie i półmetrowe okonie???? W kolejnym napłynięciu natrafiamy na niemal pionową ścianę wynoszącą się z 5 metrów do niecałego metra, pierwsze wrażenie: echosonda coś szwankuje, ale nie – wszystko jest ok, po kilku rzutach faktycznie okazuje się być prawie pionową ścianą. Marcinowi udaje się przy niej trafić ładnego, grubo ponad trzydziesto-centymetrowego okonia – a więc są tylko trzeba ich poszukać!!! Zapada wieczór - jest ok. 20 godziny, a my wciąż nienałowieni, ale jest jeszcze dość widno więc podpływamy do kręcących się nieopodal chłopaków: Arka i Waldka i wymieniamy informacje, mówimy im o kilku szczupaczkach jakiś pojedynczych okonkach a oni .... studnia, nic - kilka godzin pływania również bez kontaktu z metrowcami! Oj coś mi się widzi że jak zwykle nie będzie łatwo złowić te rybki – pomyślałem sobie – pomimo że to przecież Szwecja ! Powoli zapada zmrok więc spływamy do przystani, na dzisiaj koniec!
Spływając obserwujemy jakieś spławiające się duże ryby, lecz nie możemy ich zidentyfikować, ani to karpie ani to leszcze a jak tak to bardzo grube i ważą chyba po 10 kilo każdy (nadmienię w tej chwili jedynie, że rozwiązanie tego zjawiska było ogromnym zaskoczeniem dla nas wszystkich, coś na wzór potwora z Loch Ness, lecz tą zagadkę udało się nam rozwikłać dopiero pod sam koniec wyjazdu). Pierwszy dzień zakończony, jeszcze „wieczorna integracja” przy doskonałej kolacji i ... siup do łóżka lub na pobliskie drzewo jak w moim przypadku .
Jak się później okazało kolejne dni zmieniły całkowicie obraz tego jeziora i worek z rybami się wreszcie rozwiązał ..., ale to jak do tego doszło napisze w kolejnej części tej relacji....
Bardzo lubię takie relacje ze świata gdzie ludność nie zżera w amoku 40cm szczupaczków i gdzie ryby poprostu są. To dla przeciętnego polskiego wędkarza świat zupełnie obcy i bardzo odległy...
Do tego kolega Przemek pisze naprawdę świetnie, więc czyta się z prawdziwą radością, tylko te zdjęcia... Na nich naprawdę prawie nic nie widać, a z tego co widać wnioskować można że gdyby było coś więcej widać to było by na co popatrzeć
Prosimy o więcej i z większymi fotkami!
Do tego kolega Przemek pisze naprawdę świetnie, więc czyta się z prawdziwą radością, tylko te zdjęcia... Na nich naprawdę prawie nic nie widać, a z tego co widać wnioskować można że gdyby było coś więcej widać to było by na co popatrzeć
Prosimy o więcej i z większymi fotkami!
- kacper-majdan
- kadet
- Posty: 286
- Rejestracja: 03 wrz 2009, 21:48
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości