Wisła w okolicach Krakowa 6-10 V 2009
: 13 maja 2009, 18:36
W końcu długo oczekiwany wyjazd do Linka na Wisłę w Krakowie staje się faktem i w środę 6 maja o godz.18 ruszamy razem z Dużym do Krakowa.Droga przebiega szybko i spokojnie i już o godz 21 jesteśmy w Krakowie więc zdążymy jeszcze na drugą połowę meczu Chelsea-Barcelona i wtedy akurat myli nas znak drogowy i mamy małe zderzenie z wysepką a raczej z krawężnikiem w centrum miasta które oczywiście kończy się pogiętą felgą,połamanymi kapslami i kapciem.Ale nic szybka wymiana koła na zapas i o godz 22.30 meldujemy się u niego w domu. Tam oczywiście do 2.30 przy cytrynówce Łukaasza (nie mylić z czymś tanim)omawiamy plan wędkowania na najbliższe dni oraz wspominamy wspólne wypady na rybki.
Na drugi dzień postanawiamy że jedziemy na starorzecze Wisły pospiningować
a bardziej poszukać miejsca na jutrzejszą zasiadkę. Na miejscu jesteśmy o godz.13, słońce grzeje jak cholera więc pewnie rybki nie będą chciały współpracować co staje się faktem.Po 2 godzinach biczowania wody decydujemy że jedziemy do domu coś zjeść a pod wieczór pojedziemy na Wisłę gdzie jakiś czas temu Artur był świadkiem złowienia oraz wypuszczenia oto takiego „smoka wawelskiego”( twarz specjalnie zamazałem gdyż nie wiem czy łowca by sobie życzył abym pokazywał jego twarz).
Zaczynamy łowić ok 18 w miejscu wylotu wody z toru kajakowego do Wisły gdzie jest jedno z najlepszych miejsc w okolicy ale jest tam jeden mały problem -potężna ilość zaczepów w wodzie o czym szybko się przekonaliśmy rwiąc po kilka przynęt.
Po chwili stwierdzam że padł mi telefon i jak się dowiedziałem na infolinii muszę udać się do autoryzowanego salonu gdyż padła mi karta sim. No nic wracamy do domu i po krótkim śnie wstajemy o 3 nad ranem i jedziemy na starorzecze tym razem na spławik i grunt. Do godziny 10 łapiemy po kilka leszczy do 40 cm,kilkadziesiąt krąpi,płotek,wzdręg oraz na żywczyka uwiesza się sandaczyk ok 50 cm. Wracamy do domu gdyż czeka mnie jeszcze przejażdżka do salonu a w szczycie do centrum miasta nie mam zamiaru jechać. I niestety tu się grubo pomyliłem bo to co się dzieje w Krakowie na drogach w południe jest straszne ( nie chce wiedzieć co się dzieje w szczycie a i jednym i tym samym pasem jeżdżą i samochody i tramwaje) i po 2 godzinach wracamy do domu(w salonie byłem tylko 5 minut!!). Godzina 16 i znów jedziemy na to samo miejsce łowienia ale rybki niestety łowimy takie same.
Na drugi dzień wstajemy troszkę poźniej bo wieczorem znów posiedzieliśmy troszkę przy „bezalkoholowym”.Ale o godz.15 jesteśmy zwarci i gotowi i tym razem ruszamy nad Wisłę w okolicach Tyńca. Rzeka w tym rejonie niczym nie przypomina typowej Wisły wręcz przeciwnie wygląda jak kanał tylko szerokość ma ok 150 m.
Ja z Arturem postanawiamy po jednej wędce zarzucić na rosówke a na drugą łowić na białem robaczki. Łukasz postanawia pospiningować.Do 21 Łowimy kilka ładnych płoci między 30 a 32cm, dwa kleniki takie po 30 cm oraz Artur łapie dwa jazie z czego większy na zdjęciu.Łukasz na spining łapie kilka okoni.
Po powrocie do domu pada pomysł aby powrót w niedzielę przełożyć o kilka godzin i rano pojechać jeszcze raz na rybki na kilka godzin.Ale jest mały problem nie mamy już zezwoleń bo wykupiliśmy tylko na 3 dni ale Artur wpada na genialny pomysł że podejdzie do Żabki i opłaci mi zezwolenie na blankiecie.Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy więc o 4 nad ranem jesteśmy już nad wodą.Efekt łowienia do godziny 9 jest kilka płoci między 30 a 35 cm oraz mój jazik.
Niestety czas powrotu nadszedł więc po spakowaniu wyruszamy w niedzielę w drogę powrotną która mija szybko i bez niespodzianek.
Dodam tylko że oprócz kilku krapi i leszczy wszystkie inne rybki wróciły do wody.
ps.Artur czekam na powtórke i dzięki za zapro
Na drugi dzień postanawiamy że jedziemy na starorzecze Wisły pospiningować
a bardziej poszukać miejsca na jutrzejszą zasiadkę. Na miejscu jesteśmy o godz.13, słońce grzeje jak cholera więc pewnie rybki nie będą chciały współpracować co staje się faktem.Po 2 godzinach biczowania wody decydujemy że jedziemy do domu coś zjeść a pod wieczór pojedziemy na Wisłę gdzie jakiś czas temu Artur był świadkiem złowienia oraz wypuszczenia oto takiego „smoka wawelskiego”( twarz specjalnie zamazałem gdyż nie wiem czy łowca by sobie życzył abym pokazywał jego twarz).
Zaczynamy łowić ok 18 w miejscu wylotu wody z toru kajakowego do Wisły gdzie jest jedno z najlepszych miejsc w okolicy ale jest tam jeden mały problem -potężna ilość zaczepów w wodzie o czym szybko się przekonaliśmy rwiąc po kilka przynęt.
Po chwili stwierdzam że padł mi telefon i jak się dowiedziałem na infolinii muszę udać się do autoryzowanego salonu gdyż padła mi karta sim. No nic wracamy do domu i po krótkim śnie wstajemy o 3 nad ranem i jedziemy na starorzecze tym razem na spławik i grunt. Do godziny 10 łapiemy po kilka leszczy do 40 cm,kilkadziesiąt krąpi,płotek,wzdręg oraz na żywczyka uwiesza się sandaczyk ok 50 cm. Wracamy do domu gdyż czeka mnie jeszcze przejażdżka do salonu a w szczycie do centrum miasta nie mam zamiaru jechać. I niestety tu się grubo pomyliłem bo to co się dzieje w Krakowie na drogach w południe jest straszne ( nie chce wiedzieć co się dzieje w szczycie a i jednym i tym samym pasem jeżdżą i samochody i tramwaje) i po 2 godzinach wracamy do domu(w salonie byłem tylko 5 minut!!). Godzina 16 i znów jedziemy na to samo miejsce łowienia ale rybki niestety łowimy takie same.
Na drugi dzień wstajemy troszkę poźniej bo wieczorem znów posiedzieliśmy troszkę przy „bezalkoholowym”.Ale o godz.15 jesteśmy zwarci i gotowi i tym razem ruszamy nad Wisłę w okolicach Tyńca. Rzeka w tym rejonie niczym nie przypomina typowej Wisły wręcz przeciwnie wygląda jak kanał tylko szerokość ma ok 150 m.
Ja z Arturem postanawiamy po jednej wędce zarzucić na rosówke a na drugą łowić na białem robaczki. Łukasz postanawia pospiningować.Do 21 Łowimy kilka ładnych płoci między 30 a 32cm, dwa kleniki takie po 30 cm oraz Artur łapie dwa jazie z czego większy na zdjęciu.Łukasz na spining łapie kilka okoni.
Po powrocie do domu pada pomysł aby powrót w niedzielę przełożyć o kilka godzin i rano pojechać jeszcze raz na rybki na kilka godzin.Ale jest mały problem nie mamy już zezwoleń bo wykupiliśmy tylko na 3 dni ale Artur wpada na genialny pomysł że podejdzie do Żabki i opłaci mi zezwolenie na blankiecie.Jak postanowiliśmy tak też zrobiliśmy więc o 4 nad ranem jesteśmy już nad wodą.Efekt łowienia do godziny 9 jest kilka płoci między 30 a 35 cm oraz mój jazik.
Niestety czas powrotu nadszedł więc po spakowaniu wyruszamy w niedzielę w drogę powrotną która mija szybko i bez niespodzianek.
Dodam tylko że oprócz kilku krapi i leszczy wszystkie inne rybki wróciły do wody.
ps.Artur czekam na powtórke i dzięki za zapro