W Boże Ciało łowię śmiało!

czyli w skrócie tam gdzie byliśmy :)

Moderator: Malak

Plastik
kadet
Posty: 245
Rejestracja: 08 maja 2008, 14:34
Lokalizacja: Lubartów/Kraków

W Boże Ciało łowię śmiało!

Postautor: Plastik » 20 lip 2009, 22:21

Kilka tygodni temu mieliśmy kolejny długi weekend. O tym jak można miło spędzić ten wolny czas z wędką możecie przeczytać w relacji, którą jam to, nie chwaląc się, sprawił... ;-)

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Znad Sanu wyjeżdżaliśmy z uczuciem niedosytu. Woda przepiękna i rybna, „bankowe” miejscówki, wystawione przez podkarpacki oddział WCWI i naszego lokalesa - Ferreta (raz jeszcze dzięki chłopaki!!!), a jednak San nie był łaskawy.

- Odbijemy sobie nad Wisłą! – rzuciłem do Franka, pakując się do samochodu i w sobotę wczesnym rankiem wyruszamy w drogę. Naszym celem jest Wisła w okolicach Józefowa.

Tam, poznany na Lubelskim Forum Wędkarskim, kolega Tomek1988 (teraz już i Wucewujek) zgodził się oprowadzić nas po lokalnych miejscówkach (Tomku, Tobie również dziękuję za gościnę). Łączymy się z naszym przewodnikiem telefonicznie i już na wstępie docierają do nas miłe wieści – Tomek połowił dzień wcześniej. Miał „na brzegu” 4 bolenie, w tym jeden ponad 70 cm, i 4 klenie na powyżej 40 cm. A dzisiejszego ranka wyjął z kumplem, „tylko” 3 bolki. Nieźle!

Około 9:00 meldujemy się nad Rzeką. Pogoda jak na razie nie szwankuje – momentami pojawia się nawet słońce. Chwila na przywitanie i uściśnięcie graby, wszak widzimy się po raz pierwszy. Rozmowa klei się od razu – jak to zazwyczaj na spotkaniach z kolegami po kiju ;) Tomek opowiada o przynętach i sposobach ich prezentacji, a w międzyczasie pokazuje nam „bankówkę”.

Obrazek
Jak dla mnie - bomba!!!

Uzbrajamy sprzęt i zabieramy się za czesanie wody. Padają pierwsze klenie – trzydziestaki. Obławiamy napływ, przelew i zapływ. Niestety bolenia nie widać. Na domiar złego aura zaczyna się psuć. Cóż, dawno przecież nie padało ;) Zanim znowu zaczęło lać rozkładamy obóz.

Obrazek
Nasza "letnia" rezydencja.

Wczesnym popołudniem dołączył do nas Hoin i... na tym mógłbym zakończyć wspomnienia z soboty, bowiem lało jak z cebra przez pozostałą część dnia. Krótkie, bezdeszczowe przerwy staraliśmy się wykorzystać jak najlepiej i raz po raz, co godzinę, dwie, czesaliśmy rozerwaną ostrogę spinningami, czego efektem były jedynie nieduże klenie. Wieczorem jeszcze zanotowaliśmy niewielki incydent z tubylcem, który podczas naszej nieobecności na główce, podpłynął łodzią i jak gdyby nigdy nic rozłożył swoje wędki pod naszym namiotem, a później rżnął głupa, że nie widział, nie wiedział itp. W każdym razie skończyło się ugodowo. O świcie miało go już nie być...

Wstajemy chwilę przed 4:00. Zanim zdążyłem wygramolić się z namiotu, Franek był już nad wodą i „pertraktował” z chłopem, któremu nagle przeszła chęć na zmianę miejsca. Na szczęście Maciuś drobny nie jest i aborygen dobrowolnie przeniósł się na drugą stronę ostrogi.

Schodzimy na dół, nad wodę i zajmujemy stanowiska. Hoin obławia napływ, ja atakuję wlew i sam przelew, a Franek miesza na zapływie. Po ok. 40 min mam branie na małą ukleję Siudaka. Zacinam i czuję spory opór. Niestety, po ok. 10 sekundach ryba spada. Przypuszczam, że miałem bolesława, który połakomił się na kleniowy zestaw. Zacięcie ze sporej odległości, miękkim kijem okazało się w moim przypadku nieskuteczne.
Chwilę po tym zdarzeniu branie ma Franek. Skutecznie zacina i po minutowym holu Hoin sprawnie zagarnia rybę podbierakiem.

Obrazek
Zgrany duet.

Szybka sesja foto i komisyjne mierzenie – równe 60 cm. Jak na pierwszego w życiu bolenia to chyba nieźle?! Ryba wraca do Wisły, a my robimy półgodzinną przerwę – po takim rabanie nad wodą i tak nie ma czego szukać.

Obrazek
Sprawca całego zamieszania.

Kolejny atak na miejscówkę ponawiamy już we czterech, bowiem nad wodę zawitał nasz przewodnik, który to nockę spędzał u siebie na włościach. Jednak, jak na prawdziwego gospodarza przystało, Tomek odpuścił wędkowanie, zostawiając pole manewru „miastowym”. Zadowolił się naszym towarzystwem i delektowaniem złocistego napoju nad brzegiem Rzeki ;)

Tym razem prym wiódł Hoin, który obstawiając przelew, regularnie notował brania. Część z nich bezwzględnie wykorzystał i w efekcie mógł zapozować do zdjęcia.

Obrazek
Największy klonek wycieczki.

Niejednokrotnie.

Obrazek
"Strzał" z klenia.

Niestety, ciągłe opady na południu Polski, spowodowały w rezultacie wzrost poziomu Wisły. W ciągu zaledwie kilku godzin przybyło ok. 30 cm wody i, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, skończyły się brania. Na nic zdały się zmiany wabików, sposobu ich prezentacji, itp. Ryby ewidentnie nas ignorowały. Za to poprawiła się pogoda, wiatr przegnał niskie chmury a na niebie zaczęło pojawiać się słońce.

To był znak do zasiadki feederowej. Skoro nic nie dzieje się na spinning, należy spróbować innej metody. Usadowiliśmy się więc z Frankiem kilkanaście metrów poniżej „naszej” ostrogi a do Wisły poleciały zestawy z białym i czerwonym robakiem.

Obrazek
Ach... jak przyjemnie!

W tym czasie Hoin dalej, namiętnie męczył spinning, rwąc, raz po raz, kolejne przynęty. Za to u nas regularnie coś przyginało szczytówkę feederka. Na brzegu meldowały się krąpie, leszczyki, certy i nawet brzany. Szkoda tylko, że wszystko w rozmiarze mikro...

Czas płynął nieubłaganie. Sielskie popołudnie przerwało przybycie nad wodę kolegi Tomka – Dawida wraz z wędkującą rodziną (ojcem i matką). Oczywiście nie obyło się bez przywitania i standardowej wymiany zdań – Jak wyniki? Dzieje się coś? Bierze? itp.

Okazało się, że tata Dawida dysponuje pychówką i po krótkich ustaleniach postanowił pojechać autem kilka km niżej i podpłynąć łodzią. Zgodził się też zabrać nas na pokład i przeprawić na drugą stronę przerwanej ostrogi. Sam, wraz z rodziną, obłowić miał przeciwległą, wiślaną wyspę.

Tak też się stało. Niestety, w dalszym ciągu, ryby nie dawały oznak życia. Nie pomogła zmiana miejscówki, podchody na czworaka, czy też kombinacje z przynętami. Ani my, ani ekipa spinningująca z wyspy nie zanotowała żadnych efektów. Franek dwoił się i troił, żeby choć raz coś zaatakowało jego przynętę.

Obrazek
Maciej buszujący w przelewie.

I doczekał się... mikroklenika. W przeciwieństwie do mnie i chłopaków (Tomka1988 i Hoina), którzy zostali przy obozowisku.

Obrazek
Próbowałem na wszystko - i nic!

Gdzieś kolo 15:00 odpuściliśmy. Zmęczeni, głodni i obdarci z nadziei, że może coś się ruszy, wróciliśmy do obozu. Krótka narada i smutny werdykt – trzeba się zwijać. Decyzję ułatwiła sama Rzeka, która niosąc coraz bardziej mętną wodę, cały czas przybierała. Jeszcze tylko, po drodze, wdepnęliśmy „na chwilkę” na okonie, jednakże z rybaczenia nic nie wyszło, za to pogaduchy jak najbardziej. Chwilę przed 17:00 pożegnaliśmy się i zarazem wstępnie umówiliśmy na kolejne, wspólne wędkowania.

Tak oto upłynął nam, pod znakiem wędki, długi czerwcowy weekend. Poznaliśmy nowych kolegów wędkarzy, nowe, ciekawe miejsca i nabyliśmy nowe doświadczenia wędkarskie. I mimo braku oszałamiających efektów wróciliśmy do domu bardzo zadowoleni!

Spisał i obfocił: Dawid Gdula Plastik

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

Gdyby ktoś ciekaw był jak przebiegała pierwsza część naszej wyprawy, to zapraszam TUTAJ.

Awatar użytkownika
palcis
senior
Posty: 959
Rejestracja: 03 sty 2008, 17:23
Lokalizacja: Turka

Postautor: palcis » 21 lip 2009, 16:31

gratulacje panowie jednak takie wypady maja swój klimat i nie ważne że rybki nie żerowały tak jakbyśmy chcieli

Awatar użytkownika
Przemek. Ł
VIP
Posty: 2760
Rejestracja: 22 gru 2007, 15:23
Lokalizacja: Lublin
Kontaktowanie:

Postautor: Przemek. Ł » 21 lip 2009, 18:19

oj Plastik Plastik na wcwi.pl duzo wczesniej zorbiles relacje ;p zaniedbujesz nasze forum hehe
Jeśli Walczymy, Możemy Przegrać. Jeśli Tego Nie Robimy, Jesteśmy Przegrani...


Przemek Łubkowski, '89, Lublin Selekt,
Klub Maver-Spławik Lublin

Plastik
kadet
Posty: 245
Rejestracja: 08 maja 2008, 14:34
Lokalizacja: Lubartów/Kraków

Postautor: Plastik » 21 lip 2009, 23:26

Przemku, pozwolisz, że się z Tobą nie zgodzę. :-) Relację napisałem tylko jedną, a tam ją jedynie wcześniej wstawiłem. O zaniedbywaniu moglibyśmy mówić, gdybym na LFW nic nie zamieścił... ;-)

Awatar użytkownika
Przemek. Ł
VIP
Posty: 2760
Rejestracja: 22 gru 2007, 15:23
Lokalizacja: Lublin
Kontaktowanie:

Postautor: Przemek. Ł » 22 lip 2009, 02:28

heh zartuje oczywisce :) ale fakt, ze tam zrobiles to wczesniej hehe
Jeśli Walczymy, Możemy Przegrać. Jeśli Tego Nie Robimy, Jesteśmy Przegrani...





Przemek Łubkowski, '89, Lublin Selekt,

Klub Maver-Spławik Lublin

Awatar użytkownika
sajo
VIP
Posty: 14559
Rejestracja: 30 lis 2007, 10:36
Lokalizacja: Lublin
Kontaktowanie:

Postautor: sajo » 22 lip 2009, 13:32

gratulacje udanego wypadu ;-) i oby więcej takich relacji
Tomasz Samoń '81
Koło PZW Lublin Haczyk
WKS STYNKA HACZYK

Plastik
kadet
Posty: 245
Rejestracja: 08 maja 2008, 14:34
Lokalizacja: Lubartów/Kraków

Postautor: Plastik » 23 lip 2009, 09:30

Saju, nie kuś... ;-)

Dzięki koledzy za dobre słowo :!: Po prawdzie, to podziękowania należą się Gospodarzowi. Bez niego nie było by przecież tej relacji. Zatem raz jeszcze dzięki Tomku :!:

Bieniu, niestety pogody nie mogłem wybrać. :-) Na miejscu mieliśmy kumpla, który na bieżąco donosił co dzieje się nad wodą. I tak chciał, żebyśmy przyjechali, że "trochę" naściemniał. W każdym razie ja i tak wróciłem usatysfakcjonowany.

A na klenie i spiningowe brzany to mam zamiar pojechać tam jeszcze w tym roku.

hoin
senior
Posty: 1180
Rejestracja: 24 lut 2008, 21:16
Lokalizacja: znienacka

Postautor: hoin » 23 lip 2009, 23:58

A ja wam powiem całkiem szczerze - było naprawdę bardzo fajnie.
Byle tylko cokolwiek waluty się przy tyłku kręciło i czasu dało się trochę wygospodarowac, to mam nadzieję że będzie nam dane podobny wypad jeszcze powtórzyć ;-)
Plastik mam nadzieję nie odmówi a może i jeszcze jakiego Krakusa ze sobą zagarnie ;-)

siatkaz
VIP
Posty: 2854
Rejestracja: 09 paź 2008, 10:34
Lokalizacja: Lublin

Postautor: siatkaz » 29 lip 2009, 10:12

a ja mam pytanko z innej strony. Czyje to Pajero na zdjęciu bo szukam podobnego?
Tomasz Matyjasek
Koło Haczyk / Klub FENIX
http://www.klubfenix.pl/

Plastik
kadet
Posty: 245
Rejestracja: 08 maja 2008, 14:34
Lokalizacja: Lubartów/Kraków

Postautor: Plastik » 30 lip 2009, 10:53

Ten traktor jest własnością mojego serdecznego kumpla z ekipy krakowskiej. Niestety, kolega nie jest zalogowany na tym forum...

Auto jak dla mnie - bomba! ...ale mogę nie być obiektywny... ;-) :-)

Gdybyś chciał kontakt to pisz na priv'a.

hoin
senior
Posty: 1180
Rejestracja: 24 lut 2008, 21:16
Lokalizacja: znienacka

Postautor: hoin » 30 lip 2009, 12:01

Plastik pisze:Niestety, kolega nie jest zalogowany na tym forum...


Noo... Franiu się żalił że nie pozwoliłeś mu zarejestrować się tutaj gdyż nie jest związany z lubelszczyzną... :mrgreen: :mrgreen:

A tak całkiem serio to fura rzeczywiście super. Ze dwa razy dosłownie miałem okazję być nią wieziony, ale jak Franek atakował nadbużańskie kałuże, w których pewnie można by nurkować, to mi się trochę gorąco robiło :mrgreen: Żeby to jeszcze paliło trochę mniej...

Plastik
kadet
Posty: 245
Rejestracja: 08 maja 2008, 14:34
Lokalizacja: Lubartów/Kraków

Postautor: Plastik » 30 lip 2009, 13:23

Przecież nie można mieć wszystkiego. ;-) W tym przypadku auta, które wszędzie wjedzie i prawie zawsze wyjedzie. :lol: Jakby silnik V6 3500 cm3 24V mało palił, a części do Miśka były tanie jak do Fiata, to sam bym sobie takie auto sprawił. :D

A co do zakazu logowania... to chyba jakieś pomówienia :!: ;-)

siatkaz
VIP
Posty: 2854
Rejestracja: 09 paź 2008, 10:34
Lokalizacja: Lublin

Postautor: siatkaz » 31 lip 2009, 09:38

to niech się franio loguje i w odpowiednim dziale forum będziemy rozmawiać o jego furze. Co prawda ja myślał że to 2,5 albo 2,8 tdi bo te zawsze trochę mniej palą od benzyniaka i średnio w 10 ON można się zmieścić.
Tomasz Matyjasek
Koło Haczyk / Klub FENIX
http://www.klubfenix.pl/

Plastik
kadet
Posty: 245
Rejestracja: 08 maja 2008, 14:34
Lokalizacja: Lubartów/Kraków

Postautor: Plastik » 31 lip 2009, 14:17

Franiu poszedł w dalekie przeróbki, aby ten jego smok stał się choć trochę bardziej ekonomiczny. :-) Bak na paliwo skurczył się chyba o 3/4 a w jego miejsce został zainstalowany specjalny, profilowany zbiornik na LPG. Zasięg na LPG + Pb95 wynosi max. 400 km. Przy spokojnej jeździe auto łyka 15-18l gazu ale jak komuś bardziej noga ciąży to i 25l może zabraknąć. :-D Za to jaka frajda pomykać 60 czy 70 po bezdrożach... :mrgreen:

Awatar użytkownika
Tomek1988
junior
Posty: 616
Rejestracja: 20 wrz 2008, 16:07
Lokalizacja: Basonia
Kontaktowanie:

Postautor: Tomek1988 » 31 lip 2009, 22:03

Heh dopiero teraz zauważyłem tą relacje :oops: Również dzieki chłopaki za spoko spotkanie i zapraszam na kolejne :-P


Wróć do „Fotorelacje z naszych wypraw”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości