Zalew Zemborzycki zawody

Zalew Zemborzycki


Zalew Zemborzycki jest podstawowym „zawodniczym” łowiskiem, gdzie rozgrywane są zawody na poziomie zarówno kół jak i okręgu.

Dane ogólne

Jest to typowy zbiornik zaporowy utworzony w 1974 roku na rzece Bystrzyca. Od lat 90-tych zalew boryka się z problemem sinic, co jest skutkiem bardzo szybko postępującej eutrofizacji. Dno w przeważającej części jest muliste, miejscami piaszczyste i piaszczysto-kamieniste. Brzeg naturalny, łagodnie schodzący piaszczysty, do wysokich skarp znajdujących się w południowo-wschodniej części zbiornika. W miejscu rozgrywania zawodów wędkarskich (zatoka „Dąbrowa”) cały brzeg jest wybetonowany.
Głębokość waha się w granicach 1,5-2,5m w zależności od miejsca i stanu wody. Wahania wody w skali roku mogą sięgać nawet jednego metra. Roślinność wynurzona prawie nie występuje. Natomiast przez sporą część roku w odległości do 10m od brzegu (na niektórych stanowiskach) występuje roślinność zanurzona. Najczęściej jest to moczarka, która skutecznie uniemożliwia wyprowadzenie zestawu czy hol, dlatego też przeważnie przed najważniejszymi zawodami powinna być ona w znacznym stopniu usunięta przez organizatora zawodów.

Występujące gatunki ryb

Podstawowym gatunkiem jest leszcz, od typowego „dłoniaka” po ryby 300-punktowe. W okresie letnim częstotliwość brań przeważnie nieco maleje, jednak w zamian pojawiają się leszcze ponad kilogramowe.

Drugim ważnym gatunkiem jest płoć. Najbardziej aktywna jest na wiosnę i właśnie wtedy możemy liczyć na najlepsze efekty. Najczęściej łowimy ryby 15-30cm. Żerowanie uzależnione jest od nasłonecznienia w mniejszym stopniu od temperatury. Często (szczególnie wiosną) płoć tworzy stado mieszane z drobnym leszczem, a im bliżej lata tym stanowi coraz mniejszy udział punktowy zawodnika.
Jaź, karaś, karp, lin są to ryby pojawiające się bardzo rzadko i łowimy je przypadkowo. Częściej trafia się jazgarz oraz wymiarowy okoń, jednak te ryby są dosłownie wyjątkami w siatkach zawodników.

Dojazd i łowisko

Do zalewu dojeżdżamy od ulicy Zemborzyckiej, skręcamy w ul. Osmolicką kierując się na Bychawę. Po minięciu zapory czołowej widocznej po prawej stronie mijamy pierwszy, wybetonowany parking i po przejechaniu niecałego kilometra skręcamy w prawo, dokładnie przy zajezdni autobusowej czynnej głównie w porze letniej.

Stanowiska wędkarskie oznaczone są farbą i rozpoczynają się od lewej (początek zatoki) do prawej strony, a do stanowisk od nr10 do nr30 mamy dosłownie kilka metrów od zaparkowanego samochodu. Zaznaczonych jest ponad 70 stanowisk, na długości około 800 metrów. W zależności od miejsca możemy spodziewać się głębokości od 70cm do trochę ponad 2m na 13-tym metrze. Im dalej od brzegu, tym głębokość może się nieznacznie zwiększyć. Miejscami w odległości od 25 do 35m od brzegu, znajduje się niewielkie zagłębienie. Dno przy brzegu jest kamieniste lub piaszczyste dalej miejscami może występować muł i niewielka ilość roślinności, sporadycznie duże korzenie po ściętych drzewach. Na części stanowisk w odległości 10-13m można spodziewać się niewielkiego uskoku dna.

Ciężko charakteryzować wszystkie stanowiska. Doświadczony wędkarz na pewno poradzi sobie z wyborem odpowiedniej metody, odległości i miejsca łowienia. Część stanowisk obarczona jest dodatkowo trudnością związaną z małą ilością miejsca (drzewa i krzaki, bądź bliska, wysoka skarpa) za plecami. Skutecznie utrudnia to operowanie długim kijem czy zarzucaniem zestawu odległościowego. W niektórych miejscach rolka na bardzo wysokich nóżkach jest niezbędna.

Metody

Podstawową metodą jest tyczka na pełnej długości. Czasami dobry efekt daje skrócenie się o jeden element, ale wyłącznie wtedy, gdy ryb jest naprawdę dużo i są one niewielkich rozmiarów. Ostatnio nie najgorsze wyniki można uzyskać łowiąc batem tuż za pasem roślinności na około 5-6 metrze i to nie tylko wiosną, jednak taka taktyka musi zostać wcześniej potwierdzona na treningu, najlepiej też w tym samym rejonie sektora. Na zalewie Zemborzyckim nie można zapominać o odległościówce. Podczas normalnego żerowania ryb nie ma mowy o zwycięstwie sektorowym za pomocą tej metody, jednak przy braku współpracy ryb (a takie dni zawsze się kiedyś zdarzają), łowiąc na 30-40 metrze można pokusić się o dobry wynik.

Taktyka

Jeśli ryby są aktywne starajmy się je łowić jak najszybciej, czyli dokładne nęcenie i donęcanie w punkt, grubsze żyłki, cięższe spławiki i wszystko co nie przekracza 20 centymetrów bierzemy „na klatę”. Częstotliwość donęcania koniecznie sprawdzamy na treningu maksymalnie 2 dni przed zawodami, podczas dobrego żerowania wynik około 7000 pkt jest jak najbardziej możliwy. Należy mieć na uwadze charakter zbiornika i dokładnie określić kierunek wymywania się naszej zanęty, nie zawsze jest on identyczny do tego co dzieje się na powierzchni wody. Ma to szczególne znaczenie w pierwszych kilkudziesięciu minutach, kiedy ryby często ustawiają się na rozmyciu zanęty. Właściwie na zalew nie ma jakichś specjalnych, tajnych trików, a wszystko opiera się na podstawach – gruntowanie, odpowiednie donęcanie, tempo odławiania ryb. W okresie letnim, aż do września włącznie (jeśli mamy do czynienia z ciepłym okresem czasu), aby myśleć o wysokim wyniku musimy pokusić się o dołowienie bonusowych ryb w postaci około kilogramowych leszczy. Łowienie małej i średniej ryby da dobry, pewny wynik dla drużyny, ale indywidualnie o czołówce w klasyfikacji punktowej nie ma mowy. Podczas nagłego, kilkudniowego ochłodzienia należy uważać szczególnie na tych płytszych stanowiskach – często zdarza się, że ryby opuszczają te rejony i trudnością może się okazać kilka złowionych rybek, podczas gdy kilkadziesiąt metrów dalej łowi się kilka… tysięcy punktów.

Sprzęt

Potrzebne nam będą zestawy zbudowane na spławikach o gramaturze z zakresu 0,4 – 1,5 grama, oczywiście w zależności od warunków atmosferycznych jak i aktywności ryb. Szybciej w skrajnych przypadkach możliwe jest pójście „w górę” aż do 2 gram (przy silnym uciągu i wietrze, czy przy bardzo dobrym żerowaniu i pewnych, agresywnych braniach) niż poniżej 0,4. Żyłka główna 0,10 mm to wystarczający wybór, bonusowe leszcze raczej nie przekraczają 2kg, także nie ma potrzeby stosowania większej średnicy. Co do przyponu, tu już różnie. Gdy ryby nie są duże, nie przekraczają 200-300 gram, jak i również gdy są mniejsze i jest ich wiele, spokojnie możemy zastosować przypon o średnicy 0,08 mm. Taki wybór pozwoli nam zyskać cenny czas poprzez branie ryb „na klatę”. Jeśli z jakichś powodów lepiej użyć cieńszego przyponu – to w takim przypadku nie mamy wyjścia i musimy zejść do 0,07mm, który to rozmiar powinien być zresztą naszym „starterem” na treningu. Grubość stosowanych amortyzatorów mieści się w przedziale od 0,7 do 0,8. Nie widziałem, aby na zalewie stosowano cieńsze czy grubsze gumy, no chyba że amortyzator był założony w topie na tzw. zadania specjalne. Haczyki – typowe, dopasowane do rodzaju przynęty, na którą łowimy. Mimo, że będziemy przeważnie łowić drobne i średnie leszczyki, brania wynoszone nie są zbyt częste, także wybierzmy spławiki z metalowymi (przy połowie na samą ochotkę) i szklanymi antenkami o korpusie w kształcie gruszki aż po wydłużoną łezkę. Spławiki typu dik są stosowane częściej przeważnie ze względu na falę niż na wspomniane wcześniej brania wynoszone.

Zanęty i przynęty

Jeśli chodzi o samą zanętę to zauważyłem dwie wiodące firmy. Jedna to mieszanka zanęt Sensas (Etange, Lake, Gros Gardons, Bremes) w różnych proporcjach, czasami tylko jedna z nich. Na treningu często startową mieszanką jest Etang z Gros Gardonsem bądź Etange z Bremesem pół na pół. Druga firma to MVDE (Turbo, Gold Pro, Revord, G5), przeważnie również w proporcji pół na pół jest to Turbo z Gold Pro. Ostatnio dołącza trzecia mieszanka – Mondial-f (Black Bream, Nullens). Jednak zanęta ryb nie łowi, ma jedynie nam „zwołać” stadko i przeważnie rodzaj zanęty nie ma tu większego znaczenia (jeśli oczywiście nie jest to zanęta źle przygotowana, bądź źle dobrana pod gatunek ryb, które mamy zamiar łowić). Moim zdaniem podstawą jest umiejętny dobór giln, ilość robactwa jak i częstotliwość donęcania. Te 3 czynniki są zależne od warunków atmosferycznych jak i samego żerowania ryb. Często możemy być przygotowani idealnie, a wyciągnięcie z naszego stanowiska „maxa” nie da nam zająć satysfakcjonującego miejsca. Co do przynęt – podstawą jest jedna bądź 2 ochotki, jednak koniecznym jest sprawdzanie „kanapki” z pinką.

Podsumowanie

Zalew Zemborzycki jako podstawowe łowisko zawodnicze spełnia wymagania zawodników, jest rybny, nie szablonowy, coraz bardziej „równy”. O ile tzw. „bankówki” powoli słabną (dobry zawodnik, który nie popełni błędu ma jednak dużą przewagę na takim stanowisku, jednak nie raz widziałem zawodników niepotrafiących wykorzystać szczęśliwego losowania), to jest jeszcze sporo stanowisk, gdzie nawet super zawodnik nie jest w stanie zająć miejsca w samej czołówce, a wyciągnięcie maxa z takiego stanowiska daje miejsce po za czołową trójką w sektorze. Miejsca te są szczególnie narażone na ochłodzenie przed zawodami, jak i niski stan wody – wtedy jest tam naprawdę trudno. Mimo to, zalew w ostatnich 5-6 latach zdecydowanie polepszył swoje notowania u zawodników w stosunku do lat poprzednich, kiedy był bardzo chimeryczny, obecnie z całą stanowczością może pełnić rolę łowiska zawodniczego nr.1 w Okręgu Lubelskim.

Zalew Zemborzycki okiem mistrza
Przemysław Grela – rzadko startuje w zawodach, ale gdy już jego nazwisko widnieje na liście startowej automatycznie zaliczany jest do grona faworytów. Zwycięzca wielu zawodów spławikowych, w tym tych najważniejszych – Mistrzostwa Okręgu PZW Lublin w 2012 roku właśnie na zalewie Zemborzyckim. Oto kilka uwag Przemka odnośnie tego zbiornika:

Zalew Zemborzycki, w miejscu w jakim rozgrywana jest większość zawodów wędkarskich, jest łowiskiem bardzo wymagającym technicznie. Przygotowanie na wszystkie zawody rozpoczynam kilka dni przed planowanym terminem rozgrywania imprezy, codzienną kilkugodzinną wizytą nad wodą. Każdego dnia obserwuję wodę, zmiany jej poziomu, temperatury oraz rybostan jaki występuje na kilku odległościach: pod samym brzegiem, w zasięgu 13m tyczki oraz na odległościówce ok. 30m. Staram się również przejść wzdłuż wytyczonych stanowisk, gdyż poziom wody a w szczególności jej temperatura (gdy nie ma wiatru) potrafi znacznie się różnić w odległości 25-30 stanowisk. Ma to ogromne znaczenie przy zawodach w których udział bierze ponad 30 i więcej osób. Kolejnym bardzo ważnym czynnikiem jest pogoda, w całej rozciągłości, począwszy od temperatury (zwłaszcza w nocy) oraz siły i kierunku wiatru jak i panującego nasłonecznienia lub jego braku. Jeżeli jest to termin późniejszy czyli koniec maja, czerwiec bądź lipiec, warto poobserwować wynurzające się rośliny, gdyż to one w trakcie niewielkiego uciągu są doskonałymi choć bardzo trudnymi łowiskami. Ryba nad zalewem jest w ciągłym ruchu, stada płoci i leszczy przemieszczają się w poszukiwaniu dobrych żerowisk. Ich wzmożoną aktywność można prawie zawsze zaobserwować podczas wiatru, sfalowania i ruchu wody. Woda nad Zalewem przemieszcza się i to nieraz całkiem szybko i to w różnych kierunkach. Nieraz faluje na pół metra a pod spodem nie przemieści się nawet na 1 cm. Warto o tym pamiętać przygotowując mieszankę glin, ziem i zanęty. Co do tych ostatnich, to był czas kiedy wiele składników przygotowywałem sam w domu i to właśnie ich świeżość i sposób przygotowania był przyczyną późniejszych sukcesów. Prażone pieczywo raz z większą lub mniejszą ilością oleju, począwszy od ciemnego, białego a na lekkim pieczywie bagietkowym skończywszy. Wiele razy potrzebowałem czegoś co będzie w wodzie się unosiło a nie będzie karmiło ryb, doskonałe okazały się łupiny z orzechów arachidowych obierane godzinami i oddzielane od gorzkiej skórki a następnie mielone w domowym młynku. Mielona świeża kolendra jest jednym z moich ulubionych aromatów stosowanych nad Zalewem – ale też świeża! Obecnie z chronicznego braku czasu korzystam z gotowych mieszanek takich producentów jak Sensas czy Mundial czy MVDE. Sprawdzoną w bojach mieszanką jest Lake Sensasa okraszony dodatkiem Gross gardonsa. Wiosną znakomicie sprawdza się lekko słony SuperCup. Zresztą moim zdaniem mieszanka zanętowa ma małe znaczenie, oczywiście ze jest ważna ale to jej świeżość a następnie ilość ma kolosalne znaczenie. Połączenie jej z wodą a następnie z ziemią lub gliną to jest recepta na sukces! Nigdy nie byłem w stanie przygotować finalnej mieszanki w domu. Dlatego też zawsze przygotowywałem oddzielnie zanętę oraz kilka rodzajów ziem i glin, przesianych i umieszczonych w osobnych pojemnikach. Proporcje w jakich je później mieszałem ustalałem po przybyciu nad wodę i wylosowaniu stanowiska. Dlaczego? Pogoda nad Zalewem ma kluczowe znaczenie i jest zmienna. Zawsze przed zawodami sprawdzam dokładnie kilka serwisów pogodowych, ustalając nasłonecznienie, siłę i kierunek wiatru. To czy będzie więcej słońca czy chmur powodowało że na zawodach będzie więcej płotek lub leszczyków, a już samo ustalenie jaki gatunek będzie dominować jest dużą częścią sukcesu (taką decyzję musiałem już podjąć w domu dzień wcześniej na podstawie kilkudniowych wizyt nad wodą i panującej pogody). W zależności od podjętej decyzji przygotowywałem kompozycję zanętową słodszą, gorzką, cięższą lub lżejszą, mniej lub bardziej smużącą okraszoną dodatkami takimi jak coco belge, coprah biała/brazowa lub czarna, epiceine. Odpowiedź na to jaka konkretnie była to mieszanka dawały treningi przed zawodami, na których sprawdzałem bazę zanęty i pojedyncze dodatki. Ostateczne proporcje ziemi do gliny zależały przede wszystkim od siły prądu wody jak i od głębokości wylosowanego stanowiska. Nieraz na najpłytszych częściach sektora w zupełności wystarczała przetarta ziemia bełchatowska, kiedy na tych samych zawodach kilkanaście miejsc dalej/ bliżej taktyka byłaby zupełnie inna. Uwielbiam łowić nad zalewem płotki, jest to ryba sprytna ruchliwa i niesamowicie waleczna. W momencie kiedy nad zalewem dominują płocie to losowanie schodzi na drugi plan, można pokusić się nieraz o łowienie krótszym 11 metrowym kijem. Rywalizacja jest wyrównana a umiejętne skonstruowanie zestawów, porcji zanętowych decyduje o finalnym sukcesie. Pamiętam zawody na których lekkość zestawu miała kluczowe znaczenie, zestawy 0,2g z rozstrzelonymi małymi śrucinami i pojedynczą ochotką na haczyku przynosiły najwyższe wyniki, a nęcenie odbywało się jedynie ziemią bełchatowską z odrobiną wanilii oraz kilkoma larwami jokersa. Każde odchylenie od tego schematu skutkowało ograniczoną ilością brań. Obserwując Zalew od kilkunastu lat widać duże zmiany w rybostanie oraz odległości żerowania, obecnie rzadko sięga się na tych zawodach po metodę odległościową (jedynie jako metodę ratunkową), a kiedyś była to podstawowa metoda połowu dużych leszczy żerujących na znacznej odległości. Obecnie pojawiło się znacznie więcej mniejszej ryby w zasięgu długości skróconego zestawu. Łowienie stało się iście techniczne a błędy w konstrukcji zestawu niewybaczalne. W chwili obecnej poziom zawodników jest bardzo wyrównany i tylko ten co popełni mniej błędów wygrywa. I tego wszystkim życzę – smaku wygranej o zapachu świeżej kolendry!

Aktualizacja: marzec, 2014