Zalew Zemborzycki 2014 – w poszukiwaniu drapieżnika
Zalew Zemborzycki w tegorocznym sezonie był moim głównym obszarem wędkarskiej przygody. Przygody, która była skupiona na poszukiwaniu drapieżnika, którego jak powszechnie wiadomo w zbiorniku nie brakuje. Z całą pewnością dominującym gatunkiem jest w nim szczupak. W głównej mierze jest to tzw „pistolet”, czyli 40 centrymetrowy okaz, który jest wynikiem marcowego zarybiania. Nie mniej jednak upolowanie wymiarowego „kaczora” nie jest czymś nadzwyczajnym, nawet dla osób łowiących tylko z brzegu, do których ja również się zaliczam. Za początkowy cel postawiłem sobie sandacza i to na nim skupiłem swoją niepodzielną uwagę. Obawiam się, że porwałem się jednak z motyką na słońce. To zadanie okazało się zbyt ambitne i mimo ogromu starań i szczerych chęci nie zakończyło się sukcesem. Przez cały sezon udało mi się złowić zaledwie dwa „maluszki”, którym do wymiaru brakowało kilku centymetrów. Zacznijmy od początku…
Okres letni od 1 lipca do 15 września mogę podsumować jako jedną wielką lekcję pokory. Skupiając się na metodzie gruntowej oraz spławikowej wyruszałem nocą (od godziny 19 do godziny 1) w poszukiwaniu sandacza oraz suma. Byłem cierpliwy, czekałem i czekałem, jednak nie zanotowałem praktycznie żadnych wyników, może oprócz jednego szczupaka. Poza tym doczekałem się jedynie trzech pustych zacięć, najprawdopodobniej za sprawą sandacza.
Przynęty przeze mnie stosowane:
-trupek (płotka),
-żywiec (karaś srebrzysty),
-wątroba (drobiowa oraz wieprzowa)
-rosówki.
Miejsca w których zasiadałem:
-molo przy Marinie,
-molo harcerskie,
-wariatka,
-elka,
-numery,
-okolice ujęcia wody,
-okolice wyciągu narciarskiego,
-wieża.
W moim przypadku metoda gruntowa i spławikowa w okresie letnim nie należała do najskuteczniejszych, nie mniej jednak nie należy ich całkowicie skreślać. Na bazie własnych obserwacji w późniejszym okresie jesiennym wśród innych wędkarzy sprawdzała się doskonale. Po zakończeniu sezonu sumowego, którego namacalnie w ogóle nie doświadczyłem, postanowiłem od 1 października rozpocząć przygodę z wędkarstwem spinningowym, które okazało się strzałem w dziesiątkę. Przez okres dwóch miesięcy do 30 listopada udało mi się złowić:
– 10 szczupaków
– 2 sandacze
– 2 okonie
Jak wspomniałem na wstępie to nie szczupak był na celowniku, jednak okazał się głównym przyłowem w polowaniu na sandacza, pomimo łowienia „z opadu”, często w porze nocnej. Z pośród tych 10 sztuk złowionego szczupaka jednoznacznie mogę określić najskuteczniejszą przynętę, na którą zostało wyholowanych połowa z nich. Na wstępie zaznaczam, że nie jest to efekt częstszego wykorzystywania w porównaniu z innymi, a wręcz przeciwnie. Killerem okazało się 3 calowe kopyto firmy Relax. Stosowane główki jigowe o ciężarze 5 i 7 gram.
![]() |
Oprócz szczupaka zainteresował się nią również okoń.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Cannibal Savage Gear Minnow 10 cm.
![]() |
![]() |
skuteczny? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Jedno jest pewne, nie zaszkodzi 🙂
![]() |
![]() |
Kliknij aby obejrzeć dokładnie mapkę |
![]() |
Kliknij aby obejrzeć dokładnie mapkę |
1. Wędka marki Mikado, model INAZUMA Flash Zander. Ciężar wyrzutu 30gr.
2. Kołowrotek Penn Conflict 3000.
3. Plecionki:
-Berkley FireLine Blaze Orange,
-Spiderwire Ultracast Hi-Vis Yellow
4. Przynęty:
-Kopyta, Rippery, Twistery,
-Woblery,
-Błyski wahadłowe oraz obrotowe.
W 70% wykorzystywałem wszelakiej maści gumy łowiąc metodą „z opadu” skacząc po dnie. Łowienie na Zalewie Zemborzyckim z brzegu w większości przypadków wiąże się z płytkimi łowiskami, dlatego głównym ciężarem główki jigowej było 5 i 7 gram. Podczas silnego wiatru w niektórych obszarach na molu Wrotków oraz przy Marinie stosowałem ciężar 12 i 15gram. Podbicia przynęty nierównomierne od 1 do 3 obrotów korbką kołowrotka zarówno z wykorzystaniem szczytówki jak i bez.
Podczas łowienia woblerami jednostajne wolne prowadzenie z kilkoma krótkimi przystankami. Błyski wahadłowe – prowadzenie wolne z szybkimi zrywami i sekundowymi przystankami dodatkowo podbijając szczytówką od czasu do czasu. Błystki obrotowe – jednostajne wolne „szuranie” po dnie.
Podsumowując. Zalew Zemborzycki nie jest najłatwiejszym łowiskiem dla osób uganiających się za drapieżnikiem, jednak to miejsce na swój urok i potrafi pozytywnie zaskakiwać wędkarzy. Szkoda tylko, że nikt nie potrafi ukrócić masowego procederu kłusownictwa, który miałem okazję dziesiątki razy widzieć. Ale to już jest oddzielny temat być może na przyszły artykuł…
P.S. Wszystkie ryby, które złowiłem zostały wypuszczone w doskonałej kondycji.
Pozdrawiam.
Paweł / http://zalewzemborzycki.com